Rozmawiamy z nowym dyrektorem WOK „Hutnik” Wiktorem Czajkowskim

Wydarzenia

Rozmawiamy z nowym dyrektorem WOK „Hutnik” Wiktorem Czajkowskim

08.04.2025
autor: Sylwia Bardyszewska
Wywiad z nowym dyrektorem WOK „Hutnik” Wiktorem Czajkowskim
 
Dlaczego Wyszków?
     - Dostrzegłem, że tu jest konkurs, ale zobaczyłem też, przygotowując się, bardzo sprzyjającą okoliczność - burmistrz wywodzi się z kultury. To jest bardzo dobra informacja, dlatego że kultura zwykle jest na uboczu. Mam wrażenie, że kultura bardzo często traktowana jest trochę jak kółko rybackie. Nie jest istotne, co się wyłowi, bo to jest tylko kultura. Bardzo mi zależy, żeby nastawienie władz było bardzo pro kulturalne.
 
Szukał pan stałej pracy i zwrócił pan uwagę na ten konkurs?
     - W ciągu roku robię mnóstwo projektów. To są duże projekty, ale zdaję sobie sprawę, że to nie wszystko, że może trzeba stabilizacji - dalej myśląc projektowo, bo ośrodek kultury jest typowo projektowy, ale jednak w ramach jednej instytucji.
 
Zapytam wprost: przypadkowo trafił pan do Wyszkowa? Siłą rzeczy mieszkańcy szukają pana powiązania z Wyszkowem.
     - Tak, to był przypadek. Od jakiegoś czasu myślałem o pracy w ośrodku kultury. Nabory do takich instytucji nie są organizowane często, np. w Wyszkowie dyrektor był 12 lat. Akurat w Wyszkowie konkurs został rozpisany, dostałem o tym informację od znajomych, którzy mają działkę letniskową w gminie Wyszków, i zgłosiłem swój akces.
 
Ma pan popularne na naszym terenie nazwisko.
     - To popularne nazwisko również w Warszawie. Mieszkam w budynku, w którym także mieszkają państwo Czajkowscy. Poza życzliwym sąsiedzkim kontaktem, nie mam z nimi żadnego powiązania. W Wyszkowie nikogo dotychczas nie znałem, po raz pierwszy pojawiłem się przy okazji przygotowań do konkursu.
Nie traktowałbym tego negatywnie, że skoro jestem spoza Wyszkowa, to znaczy, że nic o Wyszkowie nie wiem. Czy to Wyszków, czy inne miejsce, to chęć udziału w kulturze i chęć dotarcia do kultury jest taka sama. Współpracuję z wieloma artystami i zdaję sobie sprawę, że czy to jest Kutno, Łódź, czy Łomża, to oni są tak samo oczekiwani i życzliwie przyjmowani. Przychodzę tutaj z konkretnymi pomysłami. Jeśli się okaże, że nie są w pełni trafione, to rozmowa i poznawanie środowiska służą temu, aby je dostosować. Wiem, że są oczekiwane rzeczy na poziomie, osoby, które coś w życiu osiągnęły - nie mówię o celebrytach, tylko o gwiazdach - i to będę starał się zapewnić.
 
To z jaką propozycją dla mieszkańców pan przychodzi?
     - Chciałbym przede wszystkim zacząć od kwestii edukacyjnej. W ramach przygotowania do konkursu mieliśmy, jako kandydaci, dostęp do dokumentów, sprawozdań za lata 2022 i 2023 r. Zobaczyłem, że oferta edukacyjna opiera się głównie na zajęciach stałych, które ruszają we wrześniu i trwają do końca czerwca.
Chciałbym zaproponować pewne novum, aby docierać do osób, które nie chcą się wiązać z ośrodkiem na 10 miesięcy, a chcą sprawdzić różne umiejętności przy okazji pojedynczych warsztatów. Zapowiadam duże, pojedyncze wydarzenia - w każdym tygodniu inne, raczej niepowtarzalne, w dużej liczbie.
 
Płatne?
     - Tak, płatne, musimy dostosować się do potrzeb zakupowych materiałów. Uczestnik zajęć będzie otrzymywał pomoc podczas realizacji zadania, ale wyjdzie z efektem końcowym. Natomiast nic nie będzie musiał przynosić, wszystko będzie zapewnione przez ośrodek.
 
Rozumiem, że będą to zajęcia tylko plastyczne?
     - Należy to rozumieć bardzo szeroko. Będzie praca z metalem, z drewnem, z gliną, z tkaniną. Będą to warsztaty międzypokoleniowe. Ofertę chcemy kierować do bardzo różnych grup, od dzieci do seniorów. Na takie warsztaty zapisują się osoby nieoczywiste. Przychodzi np. młodzież bardzo rzadko widziana w ośrodkach kultury.
 
Co z pozostałą działalnością, np. koncertową?
     - Będą koncerty, spektakle, stand-upy, które cieszą się dużą popularnością. Jestem w trakcie rozmów z pierwszymi artystami i artystkami. Nie chcę wymieniać nazwisk do momentu, kiedy będą dopięte terminy, kwestie finansowe. Proszę spodziewać się rozpoznawalnych, głównie oczywiście polskich, nazwisk.
 
A kino?
     - Kino będziemy rozszerzać, łącząc różne dziedziny kultury. Chciałbym zaproponować np. powtórkę pojedynczych wieczorynek, z różnych lat - jako pokazy familijne np. w soboty. Rodzice będą oglądali wspólnie z pociechami film, zwykle kreskówki z odległych czasów…
 
Z czasów dzieciństwa rodziców…
     - A może nawet dziadków, które dla dzieci będą zupełnymi premierami. Będzie to połączone z warsztatem, podczas którego rodzice z dziećmi będą wspólnie coś tworzyć.
Chciałbym też rozbudować formułę „Kina z górnej półki” o spotkania z aktorami i reżyserami.
 
To dość kosztowne.
     - Pracowałem w trzech teatrach, poznałem tych artystów przy różnych projektach. Przychodzę tutaj z własnymi kontaktami, które umożliwią mi pozyskanie artystów dla ośrodka. Chciałbym, by pierwszym reżyserem, który się tu pojawi, był Jerzy Hoffman.
 
Rzeczywiście zaczyna pan z górnej półki.
     - Korzystając z okazji, że Wojciech Malajkat pogratulował mi zwycięstwa w tym konkursie, mam nadzieję, że też da się namówić i w najbliższym czasie się pojawi.
Zaznaczam, że nie chodzi mi o osoby wyłącznie znane lecz z osiągnięciami w kulturze, których wszyscy jesteśmy ciekawi.
Myślę o spotkaniu z Janem Kantym Pawluśkiewiczem, połączonym z wernisażem jego prac. Mało kto wie, że jest także malarzem, tworzy sztukę, którą sam wymyślił, czyli żel-art.
Zależy mi na łączeniu różnych aktywności, mnogości takich wydarzeń. Kino będzie tu odgrywało dużą rolę, bo wiem, że jest na nie duże nastawienie i to jedyna niedeficytowa działalność.
 
Czy w związku z tymi planami zamierza pan zwiększyć zatrudnienie?
     - Mamy w Wyszkowskim Ośrodku Kultury wakaty, nie wszystkie etaty są wykorzystane. Kilka osób wybiera się na emeryturę. Jest osoba od wielu miesięcy nieobecna, bardzo na nią czekamy, ale być może ten etat chwilowo trzeba zapełnić. Modyfikacje wynikają nie ze zmiany osób już pracujących, tylko wolnych, niezagospodarowanych przestrzeni. Konkurs trochę trwał, od pewnego czasu było wiadomo, że może nastąpić zmiana, więc nie wykonywano ruchów, zostawiając to nowemu dyrektorowi.
Czekamy na otwarcie dwóch sztandarowych projektów, które są nam potrzebne jak tlen, czyli stacji i stajni. Bez tych przestrzeni ośrodek nie będzie mógł się rozwinąć, bo jest za mały w stosunku do potrzeb. Otwarcie nowych przestrzeni może oznaczać pojedyncze, nowe stanowiska pracy.
 
Czyli w dworcu i stajni widzi pan możliwość realizacji misji WOK?
     - Ośrodek, który powstał 52 lata temu, był obliczony na mieszkańców sprzed połowy wieku. Dzisiaj zapotrzebowanie jest dużo większe, a my mamy de facto przy ul. Prostej trzy sale warsztatowe. Sporo za mało jest tej przestrzeni. To pierwszy problem, z którym już zaczynam się borykać. Mamy w Wyszkowie bardzo dużo stowarzyszeń i fundacji, które chcą współpracować z ośrodkiem, a przestrzeń jest bardzo ograniczona. Jedną z moich podstawowych zasad jest jak najbardziej rozbudowywać ofertę ośrodka, a zmniejszać kwestię wynajmu. Mam wrażenie, że te proporcje w ostatnich latach zostały zaburzone. Im bardziej będę rozbudowywał naszą ofertę, tym mniej zostanie przestrzeni dla pozostałych podmiotów.
 
Cała rozmowa, m.in. o dostępności ośrodka, wynagrodzeniach, pracy w show biznesie i szukaniu pieniędzy na rozwój kultury w naszym mieście, w najnowszym wydaniu „Nowego Wyszkowiaka”, w sklepach i kioskach.
 
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość